[RECENZJA] DR STRANGE
Kinowe Uniwersum Marvela z każdym rokiem rozszerza się coraz bardziej. Filmy opowiadające o superbohaterach są bardzo popularne, a Marvel przoduje w tworzeniu nowych historii o swoich komiksowych herosach. Swoją przygodę zaczął od sarkastycznego i egoistycznego Tony'ego Starka, który stał się Iron Men'em, a teraz możemy obejrzeć w kinach już 14 film z Uniwersum. Na ''Dr Strange'a'' czekałam odkąd dowiedziałam się, że zaczynają się nad nim prace. Czyli naprawdę długo, ale w końcu się doczekałam. ''Dr Strange'' w kinach od 26 października!
Stephen Strange jest znanym, światowej klasy neurochirurgiem. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, o czym przypomina wszystkim na każdym kroku. Innymi słowy jest aroganckim dupkiem, który uważa, że świat istnieje tylko po to, aby go czcić. Tak, taki właśnie jest Dr Strange. Wybiera się na galę, jednak podczas jazdy samochodem, rozmawiając o kolejnym przypadku do wyleczenia, traci panowanie nad samochodem. Ma straszny wypadek, podczas którego częściowo traci władzę w rękach. Po wielu operacjach i rehabilitacji niestety nie odzyskuje poprzednich zdolności. Zaczyna szukać innego sposobu, aby odzyskać wcześniejsze zdrowie. Podczas swoich poszukiwań trafia aż do Nepalu, gdzie będzie musiał odrzucić wszystko co do tej pory znał i w co wierzył (a wierzył tylko w siebie).
W klasztorze gdzieś na końcu świata, tajemnicza łysa czarodziejka zaczyna uczyć go arkan magii. Z początku Dr Strange jest sceptyczny, bo jak to, magia istnieje? Z czasem jednak uczy się pokory i zaczyna zauważać inną stronę świata. Jednak nie do końca potrafi podporządkować się tamtejszym regułom. Na własną rękę zaczyna szukać nowych informacji i sztuczek. Podczas przeglądania jednej z zakazanych ksiąg odkrywa kilka skrywanych sekretów. Od tej chwili musi wybrać, ratować świat czy wracać do ciepłego mieszkania w Nowym Jorku.
Cóż, nie jest to rozbudowana fabuła z mnóstwem wątków pobocznych, ze skomplikowanymi problemami natury moralnej. Jeśli szukaliście tu właśnie czegoś takiego, to niestety nie ten film. Fabuła jest bardzo prosta, jednak nie uważam, aby to był minus. Widzimy tu początki historii nowego superbohatera, który ratuje świat. Niby banał, jednak tak naprawdę, filmy o superbohaterach na tym polegają. W każdej historii jaką obejrzymy czy przeczytamy, dany bohater, czy to z komiksów Marvela, czy DC tak właśnie zaczyna, ratując świat czy ukochane miasto.
Niesamowite są natomiast efekty specjalne. Składające się budynki niczym w kalejdoskopie, piękne, nasycone kolory. Szczególnie w 3D. To naprawdę robi wrażenie, choć spotkałam się z różnymi opiniami na ten temat. Ile ludzi na świecie, tyle i ocen i poglądów. Mnie osobiście wszystko odpowiadało.
Jak to Marvel ma w zwyczaju, nie mogło zabraknąć charakterystycznego humoru, choć jest go mniej niż w innych filmach z tej franczyzy. Kilka dobrych żartów, kilka sucharów oraz kilka zabawnych scen. To wszystko składa się na widowisko warte uwagi. Znajdziemy tu kilka wad, jak wiadomo to nieuniknione. Film jest prosty, wciągający, emocjonujący, a także po prostu niesamowity. Jak wiadomo miał on być filmem, przy którym mamy zapomnieć o rzeczywistości i dobrze się bawić, znaleźć dobrą rozrywkę i frajdę. Moim zdaniem spełnił te kryteria idealnie.
Jestem nim zachwycona, choć moja opinia może być spowodowana tym, że wprost kocham filmy Marvela. Moim ulubionym jest ''Kapitan Ameryka: Pierwsze Starcie'' i czekam, czy któryś z następnych powstających widowisk mu dorówna. Blisko byli ''Strażnicy Galaktyki''. ''Dr Strange'' może nie jest następny w kolejce, jednak i tak obejrzę go jeszcze z kilkanaście razy.
Stephen Strange jest znanym, światowej klasy neurochirurgiem. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, o czym przypomina wszystkim na każdym kroku. Innymi słowy jest aroganckim dupkiem, który uważa, że świat istnieje tylko po to, aby go czcić. Tak, taki właśnie jest Dr Strange. Wybiera się na galę, jednak podczas jazdy samochodem, rozmawiając o kolejnym przypadku do wyleczenia, traci panowanie nad samochodem. Ma straszny wypadek, podczas którego częściowo traci władzę w rękach. Po wielu operacjach i rehabilitacji niestety nie odzyskuje poprzednich zdolności. Zaczyna szukać innego sposobu, aby odzyskać wcześniejsze zdrowie. Podczas swoich poszukiwań trafia aż do Nepalu, gdzie będzie musiał odrzucić wszystko co do tej pory znał i w co wierzył (a wierzył tylko w siebie).
W klasztorze gdzieś na końcu świata, tajemnicza łysa czarodziejka zaczyna uczyć go arkan magii. Z początku Dr Strange jest sceptyczny, bo jak to, magia istnieje? Z czasem jednak uczy się pokory i zaczyna zauważać inną stronę świata. Jednak nie do końca potrafi podporządkować się tamtejszym regułom. Na własną rękę zaczyna szukać nowych informacji i sztuczek. Podczas przeglądania jednej z zakazanych ksiąg odkrywa kilka skrywanych sekretów. Od tej chwili musi wybrać, ratować świat czy wracać do ciepłego mieszkania w Nowym Jorku.
Cóż, nie jest to rozbudowana fabuła z mnóstwem wątków pobocznych, ze skomplikowanymi problemami natury moralnej. Jeśli szukaliście tu właśnie czegoś takiego, to niestety nie ten film. Fabuła jest bardzo prosta, jednak nie uważam, aby to był minus. Widzimy tu początki historii nowego superbohatera, który ratuje świat. Niby banał, jednak tak naprawdę, filmy o superbohaterach na tym polegają. W każdej historii jaką obejrzymy czy przeczytamy, dany bohater, czy to z komiksów Marvela, czy DC tak właśnie zaczyna, ratując świat czy ukochane miasto.
Niesamowite są natomiast efekty specjalne. Składające się budynki niczym w kalejdoskopie, piękne, nasycone kolory. Szczególnie w 3D. To naprawdę robi wrażenie, choć spotkałam się z różnymi opiniami na ten temat. Ile ludzi na świecie, tyle i ocen i poglądów. Mnie osobiście wszystko odpowiadało.
Jak to Marvel ma w zwyczaju, nie mogło zabraknąć charakterystycznego humoru, choć jest go mniej niż w innych filmach z tej franczyzy. Kilka dobrych żartów, kilka sucharów oraz kilka zabawnych scen. To wszystko składa się na widowisko warte uwagi. Znajdziemy tu kilka wad, jak wiadomo to nieuniknione. Film jest prosty, wciągający, emocjonujący, a także po prostu niesamowity. Jak wiadomo miał on być filmem, przy którym mamy zapomnieć o rzeczywistości i dobrze się bawić, znaleźć dobrą rozrywkę i frajdę. Moim zdaniem spełnił te kryteria idealnie.
Jestem nim zachwycona, choć moja opinia może być spowodowana tym, że wprost kocham filmy Marvela. Moim ulubionym jest ''Kapitan Ameryka: Pierwsze Starcie'' i czekam, czy któryś z następnych powstających widowisk mu dorówna. Blisko byli ''Strażnicy Galaktyki''. ''Dr Strange'' może nie jest następny w kolejce, jednak i tak obejrzę go jeszcze z kilkanaście razy.
Zapowiada się ciekawy film
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja a film zapowiada się być całkiem ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńSuper recenzja :-) Na pewno pójdę do kina na film :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja! Miałaś iść na ten film do kina, ale niestety nie zdążyłam :/
OdpowiedzUsuń